Wszystko zaczyna się od pomysłu

The Game

Być może to wszystko jest prostsze do ziszczenia niż nam się wydaje. Gdyby tak potraktować życie a przede wszystkim biznes jak grę? Wyobrazić sobie że twój task menager to lista misji do spełnienia za które przysługuje bezpośrednia lub pośrednia zapłata. To wszystko najbardziej realna i rozbudowana gra jaką tylko jesteś w stanie sobie wyobrazić. Cyferki na koncie to punkty doświadczenia które jesteś w stanie wymienić na rozwój i wszelkie inne potrzebne dobra.

Frazes? Jak jasna cholera i nie mam co do tego wątpliwości. Tylko problem jest taki że mimo to ze wszech miar uważam że to co napisałem ma sens! Po co tracić czas na nie potrzebne gówno? Czy nie lepiej zadać sobie za każdym razem pytanie: Czy to co w danej chwili robię jest ważne i ma znaczenie? Tak… to pytanie zadawałem sobie już wiele razy, zawsze jednak bez większej refleksji, a to właśnie ta refleksja ma tutaj największe znaczenie. Czas to najważniejsze i najcenniejsze aktywo które można posiadać, a w zasadzie które i tak mamy. Czas ten jest tak cenny jak jesteśmy go w stanie spożytkować. Może on bowiem być wart okrągłe zero i jeszcze bardziej okrągły milion za godzinę. Wartość waluty jaką jest czas zależy tylko od jego posiadacza co czyni wspomniany czas najbardziej elastyczną walutą świata. Podlega inflacji i deflacji, inflacji jeżeli wypełniamy go przysłowiowym gównem i deflacji jeżeli wypełniają go właściwe dla naszej sprawy rzeczy.

„Kołczingowa mowa…”? Zgadzam się! Ale jak często takie kołcziongowe pieprzenie wypływa z twoich ust czy palców do ciebie samego? Jest różnica między czytać te słowa a pisać je do siebie samego. Czasami się zastanawiam czy książki motywacyjne bardziej nie napędzają autora niż czytającego, … w zasadzie to chyba właśnie tak jest. Mówią że słowo ma moc a słowo zapisane przechowuje swoją moc w czasie. Czy zatem nie powinniśmy pisać do siebie samych? Jak często to robimy? Ile ważnych refleksji przez to przepadło? Czy wszyscy wybitni ludzie prowadzący dzienniki mieli rację że je prowadzą? Widocznie tak skoro zostaną niezapomniani. Czy my jako rozwijające się społeczeństwo zatracamy umiejętność do magazynowania własnych przemyśleń? Czy po prostu uważamy to za przeżytek ubiegłych epok? Uważam, że wewnętrzy dialog czasem trzeba prowadzić na nośniku trwalszym niż ulotna pamięć. I chodź nieubłaganie nośnik z kartki papieru przeistacza się w cyfrowy, myśli ciągle są czymś co czasem wypada przelać, nawet jeżeli robimy to tylko dla siebie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *